Tu mówi Polska reportaże z Pomorza – Cezary Łazarewicz
Każdy ma jakąś ciekawą historię do przekazania, jeśli nawet nie swoją to znajomego lub sąsiada. Z takich zwykłych, ludzkich rozmów rodzą się ciekawe opowieści. Trzeba do nich dotrzeć, odpowiednio przedstawić i wyciągnąć na światło dzienne przedstawiając w interesujący sposób. Tak rodzi się reportaż. Przez krytyków nazywany jest bękartem literatury. Ten gatunek z pogranicza literatury faktu, publicystyki oraz literatury pięknej znajduje coraz więcej swoich miłośników, a na polskim rynku wydawniczym ukazuje się wiele publikacji napisanych przez dziennikarzy, które są tak wciągające jak niejeden dobry thriller. Smaczku dodaje myśl, że te historie wydarzyły się przecież naprawdę.
O strażaku, który był piromanem, o synu znanego polityka, który nie chciał iść w ślady ojca, o policjancie, który zabił nastolatka, o komorniku, który był bezduszny, o gwałcicielu, o topielcu, którego nikt nie chciał pochować, o tętniaku, którego nikt nie chciał wykryć, o marynarzu, który zginął na tonącym statku, o poligonie NATO, za który nikt nie płaci na rzecz miasta. O życiu. O tym pisze Jerzy Łazarewicz w „Tu mówi Polska reportaże z Pomorza”.
„Lubię się przyglądać miejscu swojego urodzenia, mam poczucie jego wyjątkowości i chętnie tam wracam. To osobliwa kraina. Zza jej pleców chichocze historia”.
Jerzy Łazarewicz ukazuje historie z polskiego Pomorza lat 90. oraz pierwszych latach XXI wieku. Wprawdzie opowiadane przez niego zdarzenia miały miejsce trzydzieści lat temu, ale są bardzo aktualne i równie dobrze mogłyby się wydarzyć w dzisiejszej Polsce.
Sięgając po tę książkę miałam wobec niej duże oczekiwania. Mając w pamięci doskonałe reportaże ze zbioru „Polska odwraca oczy” Justyny Kopińskiej oczekiwałam podobnego kalibru. Poziom tekstów Jerzego Łazarewicza był wysoki, ale spodziewałam się czegoś innego. Dziennikarz bardzo wnikliwie przedstawia historie swoich bohaterów, stopniowo dawkuje akcję budując emocje, ale niemal w żadnym tekście nie użył prawdziwych imion lub miejsc zamieszkania bohaterów. To w moich oczach bardzo straciło na wiarygodności reporterskich, przecież, tekstów. Reportaż to fakty. Jeśli treść nazywamy reportażem to powinna ona mieć autentyczne informacje. I o ile rozumiem zatajanie danych dla dobra ofiar w przypadku zgwałconej kobiety, czy dzieci z kazirodczego związku, o tyle w pozostałych przypadkach było to dla mnie nielogiczne i na wyrost. W takim wypadku zamiast „Reportaże z Pomorza” w tytule powinno się znaleźć „Zasłyszane historie”.
Niewiele z opowieści przestawionych przez Łazarewicza mnie poruszyło, niewiele z nich pozostanie w mojej pamięci. Ot, takie dziennikarskie teksty o życiu – poprawnie napisane, rzetelnie ujęte, ale nie porywające. A szkoda!
* Łazarewicz C., Tu mówi Polska reportaże z Pomorza, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017 r., str. 6.
Moja ocena: 7/10