Układ – Janusz Koryl
Samobójstwo może dotyczyć każdego, zarówno nastolatka, dobrze sytuowanego biznesmena, czy leciwą staruszkę. Osoby, które targnęły się na swoje życie nie widziały innego wyjścia z sytuacji, a czasami chciały w ten sposób zwrócić uwagę na jakiś problem. Rocznie na świecie zabija się od 800 tysięcy do miliona osób, co oznacza, że samobójstwo jest przyczyną co dziesiątego zgonu. Te liczby są przerażające… Najczęstszym sposobem na pozbawienie się życia jest powieszenie się, podcięcie żył, zażycie dużej ilości tabletek lub skok z okna.
Rzeszowem wstrząsa fala samobójstw. Najpierw z okna skacze nastolatek, później żyły podcina sobie urzędniczka pocztowa w średnim wieku, prowadzący normalne życie mężczyzna rzuca się pod pociąg, a przeciętny student wiesza się w toalecie. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zdarzenia następowały jedno po drugim i każdy samobójca pozostawiał po sobie identyczny, charakterystyczny znak – WJ 21,24. Co oznacza tajemniczy symbol i co łączyły tragicznie zmarłych?
„Układ” Janusza Koryla zaczyna się interesująco. Policjanci zostają wezwani do samobójstwa młodego chłopaka. Nic nie wskazuje na to, że miał powody, aby się zabić. Śledczy znajdują nietypowy symbol. Samobójstwa się powielają, każda osoba zabija się w inny sposób, jest z innej grupy społecznej i nie ma ze sobą nic wspólnego oprócz napisu WJ 21,24, który samobójcy pozostawiają zamiast listu pożegnalnego. Jednak z czasem rozwoju akcji historia coraz bardziej blednie.
Autor wplótł w fabułę książkę, której duże fragmenty są cytowane w postaci osobnych rozdziałów. Tajemnicza powieść, która jest elementem sprawy ma być hitem wydawniczym, a jest tak słaba, że wątpię, by ktokolwiek przeczytał ją z przyjemnością. Mamy tam babę, która spotkała w lesie diabła – takiego zwykłego, kulejącego z kopytami, rogami i włosami na plecach; mamy wieśniaków z widłami, interesownego księdza i dziewięćdziesięcioośmioletniego staruszka, który z diabłem zawarł układ. Czasami lubię kryminały z wplecionymi wątkami magicznymi, ale ten element był naciągany i banalnie prosty. Gdyby chociaż diabeł był bardziej subtelny, niczym Woland z „Mistrza i Małgorzaty” to sprawa miałaby się zupełnie inaczej, ale Koryl postawił na rogi i kopyta.
W kryminałach bardzo cenię sobie silne i wyraziste charaktery bohaterów, tutaj ani nie miałam okazji poznać bliżej psychiki samobójców, ani policjantów. Odniosłam wrażenie, że śledczy są jedynie bezradni i przerażeni, co autor podkreślał wielokrotnie. W ich działaniach brakowało dynamiki i zdecydowania, niewiele też było wiadomo o ich życiu osobistym.
Akcja rozwijała się powoli, policjanci wolno trafiali na oczywiste pomysły, jak wyszukanie danej informacji w Internecie, czy zapytanie o coś w bibliotece, a główny śledczy w dwa dni przeczytał 20 stron książki, która była kluczowym elementem prowadzonej sprawy i był z tego wielce dumny. Trochę to przypominało kawały o policjantach i ich inteligencji.
Podsumowując. Pomysł na fabułę jest ciekawy, a temat samobójstw i tajemniczych znaków absorbujący, jednak dalsze rozwinięcie historii i nieumiejętne wplecenie wątku fantastycznego pozostawia wiele do życzenia.
Moja ocena 3/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Videograf