Vox — Christina Dalcher
Rozmawiasz przez telefon z bliską ci osobą. Ile słów wypowiadasz? Robisz zakupy w sklepie. Ile słów wypowiadasz? Siedzisz na pogaduszkach w kawiarni. Ile słów wypowiadasz? Jesteś przez osiem godzin w pracy lub w szkole. Ile słów wypowiadasz? Pytasz, co słychać u domowników. Ile słów wypowiadasz? Ustalasz z mechanikiem naprawę pralki. Ile słów wypowiadasz? Spotykasz sąsiadkę lub zaprzyjaźnionego listonosza. Ile słów wypowiadasz? W niektórych z powyżej wymienionych przypadków odpowiedź będzie brzmiała — dużo, w innych — mało. A gdyby założyć ci licznik i dać możliwość wypowiedzenia zaledwie stu słów dziennie? Pod groźbą rażenia prądem, narażenia zdrowia lub nawet życia? Czy zmieścisz się w limicie? Jak długo wytrzymasz?
Wyobraź sobie świat, w którym kobiety nie mają prawa głosu, na rękach noszą bransoletki z licznikami, które odmierzają wypowiedziane słowa. Licznik bije, a po setnym słowie zaczyna razić prądem. Wyobraź sobie świat, w którym kobiety mają usługiwać swoim mężom, nie mogą wychodzić do pracy, a w szkołach uczą się jedynie posłuszeństwa, milczenia i zarządzania gospodarstwem domowym. Wyobraź sobie świat, w którym kobiety nie mają dostępu do książek, internetu ani konta bankowego. Wyobraź sobie świat, w którym kobiety nie mogą stosować antykoncepcji, a za seks przedmałżeński trafiają do klasztoru i ciężkich robót. A mężczyźni ten świat popierają. W takich czasach przyszło żyć neurolingwistce dr Jean McClellan, bohaterce książki „Vox” Christiny Dalcher.
McClellan ma męża i czwórkę dzieci. Zawsze była aktywna zawodowo, ale pewnego dnia to się zmieniło. Przyszła nowa władza, nowe nastroje społeczne i jej dotychczasowy bezpieczna rzeczywistość zupełnie się zmieniła. Jak do tego doszło? Dlaczego nikt nie zareagował, kiedy był ku temu czas? Jak to możliwe, że w cywilizowanych Stanach Zjednoczonych doszło do takiego zniewolenia kobiet i cofnięcia ich praw o setki lat? Co o tym sądzą pozostałe państwa?
„Nikt nie rodzi się potworem. Każdy potwór powstaje stopniowo, kawałek po kawałku, jako sztuczne dzieło jakiegoś szaleńca, który niczym Frankenstein zawsze jest przekonany, że ma rację”*.
Christina Dalcher wykreowała przerażającą dystopię, rozgrywającą się w niedalekiej przyszłości. Czytając „Vox”, byłam bardzo poruszona losami głównej bohaterki i jednocześnie oburzona. W głowie kołatały mi się myśli o tym, jak można było doprowadzić do takiego zniewolenia kobiet w tak krótkim czasie. Autorka bardzo dokładnie przemyślała i skrupulatnie opisała stworzony przez siebie świat. Nie ma w nim luk, niedomówień ani miejsca na domysły czytelnika. Christina Dalcher wyjaśnia, m.in. dlaczego kobiety nie wyjechały z kraju, co się stało z rynkiem zatrudnienia, gdy przestały pracować i czym groził sprzeciw wobec nowych zasad.
Książka jest bardzo feministyczna. Momentami aż za bardzo. Dalcher na wszystkie możliwe sposoby próbuje przekazać odbiorcy, że do sytuacji, w której znalazła się Jean McClellan, doprowadził brak jej (i jej podobnych kobiet) uczestnictwa w marszach w obronie praw, przeciwko seksistowskim zachowaniom czy innych protestach dotyczących ich płci. Zastanawiająca jest też bierność mężczyzn. Rozumiem, że niektórym mogło się podobać posłuszeństwo, czystość oraz milczenie żon, ale czy wszystkim? Jak mężczyźni mogli dopuścić do takiej tragedii, do zakuwania w liczniki swoich matek, żon oraz córek? W powieści są przedstawieni poniekąd jako poddające się władzy marionetki.
Zachowanie społeczeństwa jest umotywowane nie tylko zmianą władzy, bo ona byłaby za słaba, ale także religią. I tu zaskoczenie! Nie islamską, jak można by przypuszczać, ale odłamem katolicyzmu. W Biblii pełno jest bowiem cytatów o posłuszeństwie żony wobec męża, a także o czystości seksualnej kobiety. Wystarczy sobie przypomnieć próbę ukamienowania Maryi za niepokalane poczęcie.
„Jako kobiety jesteśmy powołane do zachowania milczenia i do posłuszeństwa. Jeśli musimy się tego nauczyć, niechaj pomogą nam w tym nasi mężowie, hańbą jest bowiem, aby kobieta nie przestrzegała ustanowionej przez Boga męskiej zwierzchności”**.
Najsłabszym punktem tej powieści jest jej zakończenie. Autorka spłaszczyła je i uprościła do granic możliwości. Gdy Jean McClellan stanęła przed kluczowym dylematem, to problemowi szybko ukręcono łeb. Trzy czwarte książki jest na bardzo wysokim poziomie, ale końcówka znacznie ten poziom obniża. A szkoda!
Książkę warto przeczytać, bo to nie tylko ciekawy obraz świata rządzonego wyłącznie przez mężczyzn, ale też interesujące psychologiczne ujęcie tematu roli kobiet w społeczeństwie. Czy da się z dnia na dzień wykluczyć ich prawa? Czy można uciszyć? Czy zagłuszyć ich głos? Byłoby to wielce trudne. Ale czy niemożliwe?
* Dalcher Ch., Vox, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2019.
** tamże.
Moja ocena: 7/10
Tytuł: Vox
Autor: Christina Dalcher
Przekład: Radosław Madejski
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 416
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza