Wieża – Robert J. Szmidt

Dmitry Glukhovsky napisał cykl książek sf o tym, jak życie mogłoby wyglądać po zagładzie nuklearnej. Bohaterowie jego powieści kryją się przed promieniowaniem radioaktywnym w podziemiach moskiewskiego metra. Jednak to nie jedyna zachowana część cywilizacji, na całym świecie bowiem gdzieś ostały się jeszcze grupki, które przetrwały atak. Autorzy z różnych państw postanowili kontynuować projekt Glukhovsky’ego dopisując scenariusze, które mogły się wydarzyć w ich rodzimych miastach. Robert J. Szmidt przedstawił wizję życia po zagładzie, która rozgrywa się w niedalekiej przyszłości we Wrocławiu. Najpierw była „Otchłań”, a teraz przyszedł czas na „Wieżę”.  Ponieważ na co dzień mieszkam we Wrocławiu, byłam bardzo ciekawa fabuły. 

Nauczyciel dociera do Otchłani po wyczerpującej eskapadzie przez terytoria zniszczonego Wrocławia, ale od razu trafia w wir kolejnych wydarzeń. Otrzymuje misję od Czystych, która jest propozycją nie do odrzucenia. Jest to wyprawa, z której  wojownik może już nie wrócić. Jako przewodniczkę wyznaczono mu wyszczekaną nastolatkę, która często bardziej przeszkadza, niż pomaga w wykonaniu zadania. Bohater musi dotrzeć do tytułowej Wieży, ale zanim to zrobi, będzie mierzył się z wieloma przeciwnościami – napędzanym chęcią zemsty osiłkiem, tajemniczą właścicielką baru w Mieście, a przede wszystkim z narastającym konfliktem Dresów i Pasów oraz wojną z nadpapieżem.

W „Wieży” Robert J. Szmidt serwuje czytelnikowi wiele wrażeń i nieustanną, bardzo dynamiczną akcję. O ile w serii „Metro” Dmitry’ego Glukhovsky’ego spotykamy się z fabułą linową, która od czasu rozgałęzia się, jak nitki metra, polegającą na podróży bohatera od punktu A do punktu B, o tyle czytając „Wieżę” miałam wrażenie, że fabuła wygląda jak bardzo skomplikowana zabawa typu połącz kropki. Niby panuje tam jako taki porządek, ale zwrotów akcji jest tyle, że często się gubiłam w tym, co właściwie zamierza zrobić główny bohater.

Sięgając po twórczość Szmidta, liczyłam, że miejsca akcji będą mocniej osadzone we Wrocławiu, że dany etap podróży będzie opisany i nazwany lokalizacją sprzed ataku, a tak naprawdę oprócz pobieżnie wspomnianego Kozanowa oraz Sky Tower takich odniesień do miasta sprzed zagłady nie odnalazłam. Owszem były jakieś enklawy, znany burdel, czy rewiry zajmowane przez Dresów oraz Pasów, ale nie wiadomo gdzie się znajdowały.

Autor wprowadził dużo elementów brutalności, cały czas dostarczając nam wulgaryzmów, bójek, a nawet tortur. Świat przedstawiony jest pełen brudu, alkoholu, broni, prostytucji oraz szczurzego mięsa, a wokół biegają mutanty — są to motywy podobne do „Metra 2033” i dalszych jego części, ale z własnym pomysłem oraz interpretacją.

Bohaterowie są bardzo wyraziści, ale kompletnie nie przemówiły do mnie ich dialogi, które były na bardzo niskim poziomie.  Oto kilka z nich: „Gdybyś mnie do niej nie wpuściła stara rozworo, udusiłabym cię twoimi własnymi flakami”*. „Kołysanka nauczyła mnie każdego numeru, a była oblatana jak samolot szkoleniowy”**. Zapamiętaj te słowa. Wyłupię ci oczy gołymi rękami. Wyskoczą jak pestki ze zgniłej śliwki”***. „Nie wkurzaj mnie, dzióbku, bo zredukuję ci stan uzębienia do niezbędnego minimum”****. „Pruj się flaku”*****. „Pomyślałam więc, że skoro krąży pan już po Otchłani jak zły pieniądz, może pan mieć ochotę na zamienienie kilku słów z osobą, której zawdzięcza pan życie”******. I tak dalej, i tak dalej… Ponadto główny bohater z uporem nazywany jest raz Nauczycielem, a raz Pamiętającym i tak w kółko, naprzemiennie. Raz tak, raz tak — nigdy jedno przezwisko nie jest powtórzone dwa razy z rzędu, nigdy nie nazywa się go mężczyzną, wojownikiem, czy kimkolwiek innym, tylko w kółko tymi dwoma imionami, co na dłuższą metę było męczące.

Historia stworzona przez Szmidta miała duży potencjał, ale odniosłam wrażenie, że autor chciał upchać zbyt wiele pomysłów, które rodziły się w jego głowie w jednej powieści i stąd powstał chaos oraz niedopracowane elementy, które spowodowały, że lektura nie była tak przyjemna, jak być mogła.


* Szmidt R.J., Wieża, Insignis, Kraków 2016, s. 111.

** tamże 120.

***tamże 141.

****tamże 173.

*****tamże 174.

******tamże 202.

Moja ocena: 4/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Insignis.