Wojna makowa — Rebecca F. Kuang
Niezmiennie mnie dziwi, że autorzy fantasy, gatunku literackiego, w którym można sobie pozwolić na największe popuszczenie wodzów wyobraźni, korzystają z gotowych i niestety bardzo utartych schematów. Przecież akurat tu można wszystko — można wykreować całkiem nowy świat, można wymyślić całkiem nowe zasady i postaci, które nie zaistniały w głowach innych twórców. Można napisać coś, co nie przypomina niczego, co powstało do tej pory. A jednak łatwiej jest przecież skorzystać z cudzych, sprawdzonych pomysłów i pójść po najprostszej linii oporu. Gorzej, jeśli robi się to w dodatku nieumiejętnie.
Urodzona pod złą gwiazdą
Rin nie miała szczęścia urodzić się pod szczęśliwą gwiazdą. Była jedną z niewielu ocalałych z wojny sierotą, przygarnięta przez żądną pieniędzy rodzinę, która zamierzała ją sprzedać bogatemu starcowi. Aby uniknąć życia w roli młodziutkiej kochanki bezzębnego starucha, Rin robi wszystko, aby dostać się do elitarnej Akademii Sinegradzkiej. To jedyny ratunek. Jako dziewczynie z prowincji, nie jest jej łatwo, ale dzięki uporowi i niezwykłym zdolnościom może wpłynąć nie tylko na swój los, ale także na losy świata.
„Wielkiej mocy zawsze towarzyszy wielkie niebezpieczeństwo. Różnica pomiędzy wielkością a przeciętnoscią sprowadza się do gotowości podjęcia ryzyka”*.
Niestety zachwytów nie będzie
Zanim sięgnęłam po „Wojnę Makową” Rebecci F. Kuang, słyszałam o niej całkiem sporo pozytywnych opinii. Niestety ja do tych zachwytów nie dołączę. Wprawdzie tę książkę dobrze się czyta i jest poprawnie skonstruowana, ale w mojej ocenie nie ma w niej nic oryginalnego, urzekającego, ani nawet intrygującego. To kalka jakich wiele. Główna bohaterka, której los w dzieciństwie nie sprzyja, trafia do elitarnej szkoły, gdzie od razu znajduje pomoc, po kilku potknięciach okazuje się niezwykle zdolna, a następnie staje się wybrańcem, który ma wpływ na wynik wielkiej wojny. Brzmi znajomo? Taki motyw znajdziemy w co trzeciej powieści fantasy i w kilku klasykach literatury — motyw sprzedaży dziewczyny, która później osiąga niebywały sukces dzięki poświęceniu nauce, pojawia się, chociażby w „Wyznaniach Gejszy” Arthura Goldena.
Autorka chyba nie wiedziała dla kogo pisze
Czytając „Wojnę Makową”, odniosłam wrażenie, jakby autorka nie potrafiła się zdecydować, kto powinien być odbiorcą jej książki. Z jednej strony mamy silną, ale niezwykle naiwną i irytującą bohaterkę, która być może miała być postacią podobającą się nastolatkom, a z drugiej strony brutalność scen pozwala sądzić, że jest to powieść skierowana wyłącznie do dorosłego czytelnika. Zabrakło mi też jakiegokolwiek rozwoju postaci. Bohaterowie byli jednowymiarowi, bardzo schematyczni i tacy pozostali od początku do samego końca.
Ta historia ma trzy tomy, ale ja poprzestanę na jednym. Sztampowość, irytująca główna bohaterka i mało porywająca fabuła sprawiły, że nie mam ochoty na więcej.
Moja ocena: 5/10
* Kuang R. F., Wojna Makowa, Fabryka Słów, Lublin 2020.
Tytuł: Wojna makowa
Autor: Rebecca F. Kuang
Przekład: Grzegorz Komerski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 640
Wojnę Makową przeczytasz lub przesłuchasz na Legimi
Darmowy kod do Legimi na 30 dni: https://www.legimi.pl/kod/YEXW3/