Wstyd – Iga Zakrzewska-Morawek

Chyba nie ma na świecie człowieka, który chociaż raz w życiu nie doznałby uczucia wstydu. Pojawia się ono, gdy powiemy, albo zrobimy coś głupiego, gdy zachowamy się nieodpowiednio, albo wstydzimy się za zachowanie innych. Gorzej, gdy wstydzimy się permanentnie – za swoją przeszłość, za swoje całe życie, za swoją przyszłość. I nic z tym nieustannym wstydem nie robimy. 

Zośka miała matkę, którą kochała i robiła wszystko, co ta zażądała. Zjadała nawet duże stołówkowe porcje nielubianych dań. Przecież wyrzucanie jedzenia to wstyd. To słuchanie maminych rozkazów w niczym nie pomogło, bo matka ją porzuciła. Spakowała się i wyjechała. Zośka wtedy naprawdę zaczęła się wstydzić. Wstydziła się porzucenia, wstydziła się, gdy w ciąży nazwano ją grubą, wstydziła się za upośledzoną córkę Celinkę i za uganiającego się za sąsiadką męża. Wstydziła się za siebie.

Bosa liczyła ciała wychodzące z obuwniczego z zakupowymi torbami. Wcześniej zajmowała się ciałem starej, samotnej Frydy, które wymagało opieki, zanim stało się tylko ciałem. Bosa lubiła mężczyzn, ale we wszystkich szukała ideału. Odbicia ojca pijaka, którego zasikanego nakrywała kocem, który budził ją w nocy, żeby odpytać ze skomplikowanych wzorów matematycznych. Odbicia ojca, którego kochała, ale było jej za niego wstyd.

Marta wstydziła się swojego rodowego nazwiska. W jej życiu wszystko poszło nie tak. Czuła wstyd za oszalałego ojca, wstyd za matkę, wstyd za męża, który się zabił na klamce okna, wstyd za syna, którego być może wcale nie było.

W kamienicy na brudnym, obdrapanym wrocławskim Nadodrzu mieszkają trzy kobiety, którym codziennie towarzyszy wstyd. Ich problemy nie są wydumane, mogłyby dotyczyć naszych przeciętnie wyglądających sąsiadów. Iga Zakrzewska-Morawek przy pomocy stu dwudziestu pięciu krótkich fragmentów wprowadza nas w poszarpane życie bohaterek i ich rodzin – zarówno tych, z których wyszły, jak i tych, które same założyły. Kobiety nie potrafią wyzbyć się błędów przeszłości, mimo prób życia po swojemu, starają zrzucić z siebie piętno swoich rodziców, ale nie jest to takie łatwe. Nie wszystko poszło wedle planu, nie wszystko zostało zrealizowane tak, jak należy, więc szybko pojawił się wstyd.

„Nie pamiętała o co, ale strasznie się pokłócili. Krzyczeli na siebie, ona zaczęła histerycznie płakać, on histerycznie się śmiał, ale już po chwili i z jego oczu poleciały łzy. To głupie, ale zakapały mu kurtkę. On czuł się oszukany, ona zwiedziona. Nie miała pojęcia, czym sobie zasłużyła. Dlaczego jest taki okrutny i tak bardzo krzyczy. Każde rzucane w nią słowo bolało jak obdzierane do żywego mięsa. Nie dotknął jej ani razu, ale to nie miało znaczenia. I tak czuła, że ją bije, więc bił na wielkie, kwaśne jabłko. Po twarzy, głowie i ramionach. Linijką wyrzutów i spojrzeń wymierzał jej razy po plecach i udach. Sama się nadstawiała, nie musiał jej nawet kazać. Pobite gary, kochanie. Stłukłeś mnie jak psa”*.

Autorka doskonale bawi się słowami, w niemal poetycki sposób wyrażając emocje przeciętnych i dość prostych kobiet. Nie brak tu nietypowych metafor i niebanalnych skojarzeń, a urywane słowa i krótkie teksty nadają wyraźnej dynamiki treści. Język we „Wstydzie” zachwyca. Rozczarowuje natomiast chaos. Losy Zośki, Bosej i Marty się ze sobą przeplatają, ale tak, że nie zawsze wiadomo, o opis której z bohaterek chodzi. I to jest jedyny minus tej powieści.

W powieści tej fabuła przebiega niespiesznie, a jednak dla bohaterów nerwowo. Walczą oni i szarpią się ze swoimi emocjami, wciągając powoli czytelnika w swoje bardzo prywatne życie i bardzo prywatną przeszłość.

Czytając „Wstyd” miałam wrażenie, jakbym siedziała z jedną z bohaterek za zamkniętymi, drewnianymi drzwiami, w bardzo przeciętnym mieszkaniu na wrocławskim Nadodrzu, piła fusiastą kawę, z której później zrobi sobie peeling i wsłuchiwała się w jej, dość chaotycznie opowiedzianą, historię życia. I za ten efekt Idzie Zakrzewskiej-Morawek należą się wielkie brawa!

* Zakrzewska-Morawek I., Wstyd, Wielka Litera, Warszawa 2018, s. 140.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Wielka Litera.