Wzgórze Psów – Jakub Żulczyk

Zło czai się wszędzie. Pytanie tylko, co z tym zrobimy. Czy damy się wplątać w jego lepkość, czy staniemy po przeciwnej stronie i będziemy je przezwyciężać? Czy zło można zwalczyć innym złem? Czy można nagiąć granice tego, co ogólnie przyjęte i dopuszczalne, jeśli celem jest zlikwidowanie szkód popełnionych przez złych ludzi? Czy jeśli jest zbrodnia, zawsze musi być kara?

Mikołaj i Justyna są małżeństwem po przejściach. On – były ćpun. Ona – zdradziła go ze swoim szefem. On jest pisarzem, ale ma niemoc twórczą, ona jest dziennikarka, ale właśnie została zwolniona z pracy. Nie mają dzieci, ale mają wspólny kredyt. I to ich wciąga w coraz większą otchłań. Aby związać koniec z końcem, wyprowadzają się do jego despotycznego ojca do zapyziałego Zyboku pod Olsztynem. Mikołaj ojca nie znosi, Justyna nie znosi niczego, co jest związane z prowincją – lasów, jezior i małomiasteczkowości. Muszą się uporać z nową rzeczywistością, ze zdradą Justyny, z problemami Mikołaja. Jemu Zybork kojarzy się tylko z jednym, przez co jego życie legło w gruzach – ze śmiercią byłej dziewczyny Darii. Może, gdyby wtedy za nią poszedł, wszystko byłoby inaczej, ale nie poszedł. Daria została zgwałcona i zamordowana. Mimo że Zybork to miasteczko zabite dechami, to dużo się w nim dzieje. Tomasz Głowacki, ojciec Mikołaja, wraz z innymi mieszkańcami próbuje obalić urzędującą burmistrz, a wokół, w niewyjaśnionych okolicznościach zaczynają znikać ludzie. Mikołaj i Justyna, mimo swoich problemów, mimowolnie muszą uczestniczyć w życiu miasteczka, do którego wrócili.

„To wszystko musiało się wydarzyć. Wydarzenia układają się w niekończącą się girlandę. Ona ma swój z góry ustalony kształt. Nie można jej przeciąć, przerwać. Ona jest”*.

Jakub Żulczyk doskonale odmalowuje obraz zapadłej prowincji, ale go koloryzuje, a raczej dekoloryzuje pokazując brud, zło, degenerację oraz biedę lokalnej społeczności. Każdy z bohaterów, również tych pobocznych jest bardzo prawdziwy. Mają oni swoje problemy, małe radości (ich jest jednak niewiele) i codzienne obowiązki. Drobni przestępcy, cyganie, ćpuny, wariaci, skorumpowana burmistrzowa, wścibscy sąsiedzi, łatwe dziewczyny i rodzina Głowackich – tak wygląda Zybork przedstawiany oczami autora. Tam nie ma ludzi szczęśliwych.

„To zdanie, które zapisałem w zeszycie, że ludzie trzymają się przy sobie tylko dlatego, aby w kluczowych momentach się pozabijać. To nieprawda, ludzie nigdy nie są razem ze sobą. Są obok siebie lub naprzeciwko”**.

Fabuła opiera się na wątku kryminalnym, ale nie ten wątek jest najważniejszy. Na pierwszy plan wybijają się bowiem zwykłe rozterki, skomplikowane relacje międzyludzkie oraz proza życia w niewielkim miasteczku. Emocje i ludzie są tu zdecydowanie ważniejsi niż rozwiązywanie sprawy zaginięć.

Autor oprócz retrospekcji, która dobrze pozwalała zrozumieć późniejsze motywy bohaterów, wprowadził ciekawy zabieg narracyjny, polegający na dywagacjach. Narratorzy (bo jest ich kilku) odbiegają myślami – tak, jakby powieść nie była napisana, a pomyślana. Dzięki temu zabiegowi czytelnik ma wrażenie, jakby był w głowie bohatera, a ta bliskość zaś powoduje jeszcze większą eskalację emocji.

„Wzgórze Psów” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Żulczyka, ale na pewno nie ostatnie. Była to również chyba najdłużej czytana przeze mnie książka w ciągu kilku lat. Ładunek emocjonalny, który autor w niej zaserwował był tak ciężki, że musiałam co jakiś czas odkładać lekturę na bok. Zło niemal wycieka z kart, jest w niemal każdej myśli bohaterów, w każdym wspomnieniu i w każdym działaniu.

„Zło zamienia litery w alfabecie. Zło wszystko odwraca. Zło nienawidzi porządku. Zło samo w sobie nie istnieje, nie jest autonomicznym bytem. Zło to grzyb, który potrzebuje żywiciela, choroba nowotwór. Rośnie na tym, co jest zdrowe. Wżera się w jego tkankę. Zanim ją zabije, sprawia, że puchnie, śmierdzi. Zamienia ją we własną karykaturę”***.

Jest to książka mocna, mroczna i ciężka emocjonalnie, ale świetnie napisana. Odnalazłam w niej wiele mądrych, życiowych cytatów wypowiedzianych ustami bohaterów. Polecam ją czytać, jednak w lepszych momentach życia, gdyż mimo że napisana w pięknym stylu jest trudna, dołująca i ciężka.

* Żulczyk J., Wzgórze Psów, Świat Książki, Warszawa 2017, s. 794.

** tamże, s. 781.

*** tamże, s. 780.

Moja ocena: 10/10