Zanim się pojawiłeś – Jojo Moyes

Na temat książki „Zanim się pojawiłeś” słyszałam wiele zachwytów. Wiedziałam, o czym jest mniej więcej fabuła i myślałam, że będzie to taka babska opowieść o miłości. Ot, taka lektura na lato. I tak ją potraktowałam, nie wiedząc, że zakończenia nie powinnam czytać w miejscu publicznym. Totalnie mnie rozbroiło, rozsypało i zmiażdżyło. Ale spokojnie, obędzie się bez spojlerów. 

Lou Clark straciła pracę, którą lubiła. Jest jedną z żywicielek rodziny, więc szybko musi poszukać innego, w miarę dobrze płatnego zajęcia. Zgłasza się do urzędu pracy, ale nie ma tam żadnej oferty, która byłaby odpowiednia. Żadnej oprócz opieki nad niepełnosprawnym mężczyzną. Mimo, że nie jest to szczyt jej marzeń, ani nawet nie interesuje ją taki zawód, w akcie desperacji godzi się na przedstawioną propozycję. Sądzi, że będzie opiekunką w domu jakiegoś leciwego pana, ale trafia na niewiele starszego od siebie chłopaka, który został całkowicie sparaliżowany w trakcie wypadku. Jej podopieczny Will jest niechętnie nastawiony do swojej nowej pracownicy. I nic dziwnego. Lou dziwacznie się ubiera, cały czas papla i w dodatku proponuje rozrywki, na które mężczyzna nie ma ochoty ani siły.

„Kiedy wpada się po uszy w zupełnie nowe życie – albo zostaje się wepchniętym do cudzego, tak że równie dobrze można by stać, przyciskając twarz do okna mieszkania tego człowieka – człowiek musi się na nowo zastanowić nad tym, kim jest. Albo jak widzą go inni”*.

To nie jest zwykła kobieca literatura, to nie jest zwykła opowieść o miłości, to nie jest zwykła książka. Mimo wyraźnie skompilowanej przygody miłosnej, których w literaturze jest pełno, mamy tu kilka istotnych przesłań. Przez uroczą, choć niezwykle smutną fabułę „Zanim się pojawiłeś” przebiją się trzy główne wątki: prawo do decydowania o sobie i swoim życiu, dążenie do samorealizacji oraz bezwarunkowa miłość i szacunek do decyzji partnera. Przykład choroby oraz stanu psychicznego Willa porusza niezwykle ważny problem prawa do własnego ciała i decydowania o swoim życiu, bez względu na to, w jak trudnej sytuacji się znajduje i co sądzą o tym osoby z jego otoczenia. Mimo swojego paraliżu oraz niezdolności do wykonywania większości podstawowych czynności namawia on Lou, aby zawsze szła do przodu i realizowała swoje pasje. To połączenie pokazuje mieszankę bezsilności z wolą walki, co można uznać za główny nurt tej historii.

Według mnie powieść nie byłaby aż tak dobra, gdyby nie jej zakończenie. Ono sprawiło, że moja ocena automatycznie wzrosła o kilka puntów. Dlaczego nie aż tak dobra? Czytelnik ma bowiem do czynienia z wieloma schematami: ona w roli Kopciuszka, spotyka bogatego księcia, on w roli naburmuszonego Pana Darcyego, ona wydana przez ojca (w tym wypadku całą rodzinę w celach zarobku) w jego ręce niczym Bella Bestii, do tego dochodzi stały związek, nowa miłość, czyli motyw stary jak świat…

Historia jest opowiedziana z punktu widzenia pierwszoosobowej narratorki Lou, która przeżywa perypetie w swojej nowej pracy. Jojo Moyes ma lekkie pióro i mimo ciężkiego tematu książkę można pochłonąć jednym tchem. Jest to słodko-gorzka opowieść o miłości i o tym, że życie nie zawsze układa się idealnie. Autorka wykazała też dużą dozę poczucia humoru pisząc dialogi. Bohaterowie są bardzo dobrze zarysowani, tak, że czytelnik może odnieść wrażenie, jakby naprawdę byli postaciami z krwi i kości. Jednak ten humor, opis strojów Lou i naiwność głównej bohaterki, sprawiły, że coś w tej powieści było za bardzo infantylnego, jak na temat tak ciężkiego kalibru.

Film na podstawie tej książki, odrobinę spłyca fabułę, ale rewelacyjna Emilia Clarke oraz jej doskonała mimika (i brwi z gumy), sprawiły, że ekranizację obejrzałam z prawdziwą przyjemnością.

* Moyes J., Zanim się pojawiłeś, Świat Książki, Warszawa 2016, s. 67.

Moja ocena: 8/10