Złota klatka — Camilla Läckberg
Słyszeliście kiedyś o przemocy ekonomicznej? To odbieranie partnerowi lub partnerce możliwości pracy, zabieranie dostępów do konta, wydzielanie pieniędzy nawet na drobne zakupy, czy podpisywanie niekorzystnych intercyz przedmałżeńskich. Jednym słowem odcinanie od jakichkolwiek funduszy i przez to przejmowanie nad tą osobą całkowitej kontroli. Niektórzy godzą się na takie życie, uznając je za normalne i naturalne. A co się dzieje z osobą pozbawioną środków finansowych, gdy partner umiera albo dochodzi do rozstania?
Faye miała wszystko, o czym wiele kobiet mogłoby jedynie marzyć. Piękny dom, stroje od projektantów, przystojnego męża ze świetnie prosperującą firmą oraz wspaniałą córeczkę. Problem w tym, że czuła się, jakby żyła w złotej klatce. Mąż powoli i niepostrzeżenie odbierał jej możliwość pracy, spotykania się z przyjaciółmi, a nawet drobne zajęcia, które sprawiały jej przyjemność. Jack powtarzał, że to dla dobra jej i ich rodziny, a ona w to wierzyła. Po tragicznych wydarzeniach z przeszłości Faye potrzebowała stabilizacji i kogoś, kto by się nią zaopiekował. I tak poniekąd było. Aż pewnego dnia, budowany przez nią latami świat, runął niczym domek z kart.
„Złota klatka” Camilli Läckberg to rozpoczęcie zupełnie nowej serii niezależnej od sagi o Fjällbace. Niestety, moim zdaniem, jest to książka najmniej udana. W najnowszej powieści autorka porusza ważny temat przemocy ekonomicznej, ale robi to w sposób pobieżny i nieumiejętny.
Główna bohaterka jest do bólu stereotypowa i nijaka. Absolutnie zakochana w swoim mężczyźnie, nie zauważa żadnych symptomów, prowadzących do tragedii. Daje się zmanipulować i zniewolić, co trwa latami. Mówi to, co chciałby usłyszeć mąż, robi to, czego on oczekuje, nawet spotyka się z wybranymi przez niego koleżankami. Mimo że jest to wykształcona i błyskotliwa, kobieta daje się bezceremonialnie zapędzić w kozi róg. Dodatkowo jest łasa na wygody, luksusowe życie i drogie, markowe ubrania. Faye przy tym wszystkim wydaje się być ślepa i nie widzi, co dzieje się wokół i z nią samą pod złym wpływem Jacka.
Później, gdy życie kobiety wywraca się do góry nogami, nagle potrafi diametralnie zmienić swoje nastawienie i może nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie udawało jej się wszystko jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Przepraszam, ale w normalnym świecie nikt w ciągu bodajże dwóch lat nie przechodzi od wyprowadzania psów, do bycia założycielem potężnego koncernu kosmetycznego… Ta historia jest tak absurdalna, że aż śmieszna. Oczywiście, w późniejszym okresie dla kobiety nadal mają znaczenie markowe ubrania i luksusy, jednak teraz kupuje sobie je sama. To szastanie nazwami marek było tak widoczne, że w pewnym momencie miałam wrażenie, że to jakieś lokowanie produktów albo innego typu reklama.
Jak zwykle Camilla Läckberg ucieka się do naprzemiennego przedstawiania wydarzeń z przeszłości oraz teraźniejszości. Niestety w przypadku „Złotej klatki” przez ten zabieg zbyt szybko można domyślić się zakończenia. A tego bardzo nie lubię.
Uwielbiam Camillę Läckberg, jest to jedna z moich ulubionych skandynawskich pisarek kryminałów, ale tym razem po lekturze jej książki poczułam się zawiedziona. Powieść czyta się szybko i jest ona całkiem wciągająca, jednak nie można po niej oczekiwać cudów. To takie przeciętne czytadło na kilka chłodniejszych wieczorów.
Moja ocena: 5/10
Tytuł: Złota klatka
Autor: Camilla Läckberg
Przekład: Inga Sawicka
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 400
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
Jeśli interesuje Cię twórczość Camilli Läckberg, przeczytaj także recenzję: Czarownica – Camilla Lackberg