Czytelnicze podsumowanie listopada – WRAP UP!

Mamy już prawie połowę grudnia, więc czas najwyższy na czytelnicze podsumowanie miesiąca! Listopad był zwariowany, pełen wrażeń, wytężonej pracy i różnych atrakcji, dlatego jestem zdziwiona, że w ubiegłym miesiącu udało mi się przeczytać aż osiem książek. I to jakże wartościowych! W listopadzie nie było żadnych rozczarowań. Może trochę zawiodłam się najnowszą powieścią Wiesława Myśliwskiego, ale nie na tyle, żeby trafiła na listę najsłabszych książek.


Zaskoczenie miesiąca: 

Wehikuł czasu — Herbert George Wells

W „Wehikule czasu” Wells ukazał smutny obraz społeczeństwa przyszłości — ludzi, którzy nie chcą się uczyć, nie cenią sztuki, nie pracują, ale za to oddają się wszelkim uciechom. W przedstawionym przez niego świecie panuje komunizm (w marksistowskim, a nie stalinowskim ujęciu) i hedonizm. Malutcy ludzie są nieskrępowani, ale też jednocześnie głupi. Ich oponenci zaś są agresywni, bezkompromisowi, ale i stłamszeni.

Mając cały czas z tyłu głowy, że książka powstała pod koniec dziewiętnastego wieku byłam zachwycona nieszablonowością, fantazją i doprecyzowaniem każdego szczegółu w tej powieści. Ta krótka, nieco ponad stu stronicowa historia ma w sobie dużo filozoficznych i wizjonerskich treści. Niektóre z nich mogą się wydać dziś śmieszne, ale w wielu miejscach autor przewidział to, co możemy zaobserwować współcześnie, a co w dziewiętnastym wieku nie miało jeszcze racji bytu.


Pozostali:
Ucho Igielne – Wiesław Myśliwski

Wiesław Myśliwski starał się zachować kunszt i styl, którym operował wcześniej i po części mu się to udało, jednak tym razem przedawkował przejścia między wydarzeniami. Nie były one już tak łagodne, wysmakowane i gładkie. Pisarz zbyt szybko skakał z tematu na temat, powodując dezorientację. O ile historie opisane w „Traktacie o łuskaniu fasoli” porównałabym do matrioszki, która po otwarciu kryje kolejną opowieść, a w niej następną i następną… gdzie wszystko zamyka się w spójnej, zgranej całości; o tyle „Ucho Igielne” przypomina trochę puszkę z cukierkami o różnych, dziwacznych smakach. Raz czytelnik bowiem dostaje słodki smak miłości, by później zaznać goryczy rozczarowania, następnie próbuje domowego smaku pieczonego przez mamę ciasta, by zaraz potem skosztować cukierka o smaku… kapusty. A jak mówi pewne porzekadło: „Co za dużo, to nie zdrowo”, zwłaszcza gdy ten miszmasz poda się zbyt szybko. Ten przesyt w „Uchu Igielnym” niestety wyraźnie poczułam.

Mamy tu dosłownie wszystko: jakiś sklep z mowami pogrzebowymi, wróżbę cyganki, śmierć starca, studenckie czasy wynajmu mieszkania, staruszkę z Alzheimerem, historię miłości, domowe opowieści, gości przesyłających trudno dostępne po wojnie produkty… Każdy z tych wątków jest jedynie muśnięty, pobieżnie dotknięty niczym ulotna myśl. I gdy czytelnik tylko wciągnie się w daną opowieść, zaraz jest ona ucinana i przechodzi w inną. Dzieje się to zbyt szybko niczym w pogmatwanym opowiadaniu z ograniczoną liczbą znaków.


Niewyjaśnione okoliczności – Richard Shepherd

W „Niewyjaśnionych okolicznościach” Richard Shepherd opisuje przypadki autopsji, w których uczestniczył na przestrzeni wielu lat. Szczerze opowiada nie tylko o swoich sukcesach, które pozwoliły policji wskazać niejednego mordercę, ale także o porażkach i popełnionych błędach. Doktor medycyny sądowej nie skupia się jedynie na swojej zawodowej pracy, w autobiografii wspomina także o tym, jaki wpływ miała ona na jego życie rodzinne oraz osobiste. Książka ta jest poniekąd rodzajem spowiedzi znanego lekarza, w której pokazuje, że oprócz tego, że jest znakomitym specjalistą medycyny sądowej, jest także zwykłym człowiekiem z codziennymi, ludzkimi słabościami.

W moim odczuciu tego osobistego wątku było zbyt wiele, był on zbyt intymny i w pewnych momentach aż za dogłębny. Trochę jak podczas psychoanalizy. Zdaję sobie sprawę, jaki był zamiar Shepherd’a, że chciał pokazać, iż życie prywatne medyka sądowego nie jest usłane różami, a sama książka została napisana w ramach autoterapii, ale poczułam przesyt bardzo szczegółowymi opisami relacji z żoną, dziećmi, czy z rodzicami, a nie tego oczekiwałam, sięgając po ten tytuł.


Pierwszy człowiek. Historia Neila Armstronga — James R. Hansen

Biografia autorstwa Hansena jest bardzo szczegółowa i mało emocjonalna. Odniosłam wrażenie, że było w niej więcej opisów przeprowadzonych przez Armstronga lotów testowych, niż odniesień do jego życia osobistego. Autor wprawdzie pisze w sposób sprawny i płynny, ale w niektórych momentach ilość technicznych szczegółów była dla mnie zbyt przytłaczająca.

Hansenowi nie można odmówić pisarskiego kunsztu. W „Pierwszym człowieku” świetnie oddał nastroje, zawarł relacje świadków i współpracowników, a także ważne cytaty, ale w tej biografii zabrakło ducha samego astronauty. Czytelnik dowiaduje się, że Neil Armstrong był osobą skrytą, dyskretną i powściągliwą, w książce jest też trochę powiedziane o rodzinie, ale prawie nic o relacjach międzyludzkich. Nawet śmierć córeczki Neila jest wspomniana jakby mimochodem.


Lud. Z grenlandzkiej wyspy – Ilona Wiśniewska

Ilona Wiśniewska udaje się na wolontariat do najstarszego grenlandzkiego domu dziecka w Uummannaq. Nie może pisać o lokatorach swojego nowego miejsca pracy, więc skupia się na dorosłych mieszkańcach wyspy. Bierze na tapet niewielką społeczność, gdyż przez trzy miesiące, które spędziła na największej wyspie świata, nie byłaby w stanie poznać dobrze ludzi na tak ogromnym terenie. A trzeba zaznaczyć, że są to ludzie niezwykle interesujący. Jednocześnie skryci i mówiący niemal szeptem, ale głośno się śmiejący ze swoich i cudzych przywar i potrafiący bezpardonowo zadać najbardziej intymne pytania.

Reporterka w skali mikro bierze pod lupę makro problemy. Przepytuje Grenlandczyków i mieszkających na Grenlandii Duńczyków o ich wzajemne, niełatwe relacje; opisuje problemy z alkoholizmem, molestowaniem dzieci oraz problem ogromnej fali samobójstw wśród młodych ludzi. Pyta lokalną społeczność o kwestie polityczne, prywatne, o to, jak im się żyje w tak drogim kraju w ciężkich arktycznych warunkach. Pokazuje wiele paradoksów, gdzie z jednej strony ludzie ubierają się w spodnie z fok i jedzą wieloryby, a z drugiej bezwzględnie szanują naturę i polują tylko na to, co jest im niezbędne do życia; gdzie ubrani w skóry zwierząt piją coca-colę i palą niebotycznie drogą marihuanę; gdzie w Dani, w której najczęściej pracują i studiują, są traktowani jako obywatele gorszej kategorii, ale są niesamowicie dumnym ze swego pochodzenia narodem. Ilona Wiśniewska zabiera nas w zakamarki domów, na uroczystości urodzinowe i żałobne, zagląda do garnków oraz do bud psów zaprzęgowych. Pokazuje zwykłe życie i mówi o sprawach bardzo ważnych, szanując jednocześnie prywatność swoich rozmówców. Obrazy i historie, które reporterka ukazuje odbiorcy, są krótkie, niemal fleszowe, ale pełne głębi i skłaniające do przemyśleń o ludzie z grenlandzkiej wyspy.


Dziewczyna w niebieskim płaszczu — Monica Hesse

„Dziewczyna w niebieskim płaszczu” Monici Hesse łączy w sobie kilka gatunków: powieść historyczną, detektywistyczną, młodzieżówkę oraz romans. Wprawdzie wszystkie postaci są fikcyjne, ale cechy i działalność niektórych z nich opiera się na prawdziwych, działających podczas II wojny światowej bohaterach. Cała fabuła jest zbudowana wokół poszukiwań prowadzonych przez dziewiętnastoletnią Hanneke, ale oprócz tego głównego wątku czytelnik dostaje także opis działalności ruchu oporu, zachowań nazistowskich żołnierzy, sposobów ukrywania Żydów przez lokalną społeczność, czy ówczesnego życia holenderskiej młodzieży. Autorka pisze o tragicznym dla świata okresie, ale nie epatuje krwawymi opisami nazistowskich zbrodni, co sprawia, że książka idealnie będzie się nadawała dla młodzieży. Jednocześnie cała historia nie jest ani naiwna, ani błaha, więc dorośli także znajdą w niej coś dla siebie.

Mimo dość skomplikowanych poczynań głównej bohaterki w celu odnalezienia Żydówki Mirjam, Monica Hesse świetnie rozegrała i połączyła wszystkie wątki, dzięki czemu nie dość, że akcja była bardzo dynamiczna, to jeszcze powieść spinała się w logiczną całość. Początkowo z pozoru mało znaczące punkty, miały swoje zadanie w dalszej części historii i krok po kroku prowadziły bohaterkę (i czytelnika) do finału.


Początki (prawie) wszystkiego — Graham Lawton

Na pierwszy rzut oka książka wygląda jak ilustrowana encyklopedia skierowana do starszych dzieci. Jest bardzo dobrze opracowana graficznie, mnóstwo w niej rysunków oraz infografik. Natomiast „Początki (prawie) wszystkiego” z powodzeniem nadadzą się również dla ciekawych świata dorosłych. Znajdziemy tu informacje o kosmosie (np. o wielkim wybuchu, powstawaniu gwiazd, czy czarnych dziur), o tym, jak wytworzyło się życie na Ziemi, ale także ciekawostki dotyczące przedmiotów z pozoru prozaicznych, bez których dziś nie wyobrażamy sobie życia, jak szczoteczka do zębów, banknot, czy mikrofalówka.

Gdy tylko otrzymałam tę książkę, od razu zaczęłam ją wertować i czytać wybiórczo zawarte w niej informacje. Wciągnęła mnie natychmiast. Muszę przyznać, że to najładniej wydana książka, jaka miałam w rękach w ostatnim czasie. Warstwa graficzna przygotowana przez Jennifer Daniel w interesujący sposób ilustruje niemal każdą stronę tej książki. „Początki (prawie) wszystkiego” można zgłębiać na różne sposoby — czytając od deski do deski, skupiać się na różnych infografikach, a później rozszerzać wiedzę o opisy lub zaczynać od losowych opisów i uzupełniać je obrazkami.


Stulecie Chirurgów — Jürgen Thorwald

Jürgen Thorwald  opierając się na opowieściach swojego dziadka lekarza H. Hartmanna, stworzył zbeletryzowany zarys historii dziewiętnastowiecznej chirurgii. Wyraźnie widać, że autor wykonał ogrom pracy, aby treść jego książki była nie tylko zgodna z prawdziwymi wydarzeniami, ale żeby nadać wszystkim odkrywcom i prekursorom chirurgii ludzką twarz i oddać również ich cechy fizyczne. Dzięki temu, mimo że jest to książka historyczna, czyta się ją szybko jak powieść akcji. Muszę przyznać, że „Stulecie chirurgów” to bardzo zgrabnie dobrany zbiór niezwykle ciekawych przypadków klinicznych oraz innowacyjnych (na tamte czasy) rozwiązań, które są stosowane w medycynie do dziś.

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, od kiedy chirurdzy zaczęli nosić rękawiczki i kto je wymyślił, jak powstała narkoza, kiedy przeprowadzono pierwszą operację serca, a kiedy dokonano pierwszego cesarskiego cięcia, to książka jest właśnie dla Was.