PODSUMOWANIE LISTOPADA – WRAP UP!

Czas pędzi jak szalony! Właśnie wkroczyliśmy w ostatni miesiąc tego roku. Czas na podsumowanie listopada. W poprzednim miesiącu przeczytałam aż dziewięć książek, w tym dwie z cyklu Klasyka Laika. Przekroczyłam swoją średnią o trzy tytułu z czego jestem bardzo zadowolona.

Zaskoczenie miesiąca: 

DYGOT – JAKUB MAŁECKI

dygot_front_1500px

Jakub Małecki w „Dygocie” snuje opowieść o małej wsi, gdzie wszyscy sąsiedzi się znają, gdzie inność nie ma szans na przetrwanie. Wśród tej niewielkiej społeczności rodzi się chłopiec, który jest albinosem. Nie ma więc szans na normalne, spokojne życie. Wiktor dorasta, stara się funkcjonować jak inni, ale jest nieustannie prześladowany. Sam czuje się odmieńcem bo zaczyna mieć dziwne wizje, które zaprzątają mu umysł oraz serce.

„Dygot” to historia o inności, o rodzinie, o miłości, ale także o bólu oraz rozpaczy. Autor przedstawił świat dwóch rodzin od czasów wojny do czasów współczesnych. Niby wszystko jest tam takie zwykłe i znane, ale zarazem w fabule nie brak mistycyzmu. Nie znajdziemy tam czarownic, ale spotkamy przewidującą przyszłość cygankę oraz szaloną kobietę, zwaną Dojką, która wie więcej niż inni mieszkańcy Piołunowa. Ta doza magii nie jest jednak nachalna, bardziej jest związana z ludowymi zabobonami niż wielkimi czarnoksiężnikami z powieści fantasy.

Rozczarowanie miesiąca:

WIEM, ŻE TU JESTEŚ – CLELIE AVIT

wiem-ze-tu-jestes

Historia opisana przez Clelie Avit w książce „Wiem, że tu jesteś” jest poruszająca i ciekawa, ale niestety niedopracowana. Sama podstawa fabuły, czyli dziewczyna w śpiączce i chłopak z problemami wzbudza zainteresowanie, jednakże znalazłam tam kilka niedociągnięć, które sprawiły, że coś mi w tym wszystkim nie grało.

Thibault ma pretensje do brata o to, że prowadził samochód po spożyciu alkoholu. Rozkleja się przy swoim przyjacielu, który sączy w barze piwo, po czym wsiada z nim do auta, gdzie kierowcą jest pijący (główny bohater pił sok). To dość nielogiczne. Zarówno Thibault, jak i Elsa są tuż przed trzydziestką, więc można by było się spodziewać po nich pewnej dojrzałości emocjonalnej. Ale przy jednym z pierwszych spotkań on kładzie się u niej na łóżku przesuwając i rozpinając „ustrojstwa” (jak sam je nazywa), które ratują jej życie. Po pierwsze dla Thibaulta własna chęć wylegiwania się jest ważniejsza od życia innego człowieka. Po drugie czy nie bał się, że wejdzie ktoś z rodziny lub jakiś lekarz? A po trzecie jej się to podoba, mimo że nic nie czuje. Strasznie niepoważne zachowanie jak na parę trzydziestolatków.

Pozostali:

MOJA WALKA 4 – KARL OVE KNAUSGARD

knausgard_moja-walka_t4_m

Karl Ove opisuje swoje pierwsze zmagania w roli nauczyciela, w roli pisarza oraz w roli niespełnionego kochanka. Ma dwa życiowe cele: pisanie i seks. Obojętnie z jaką kobietą.

Tak jak w poprzednich częściach pojawia się, niczym zjawa, ojciec Knausgarda. Tym razem widzimy jego obraz tuż po rozwodzie, kiedy to syn próbuje utrzymać poprawne relacje, ale nie potrafi zachować dystansu do wydarzeń, które miały miejsce w jego dzieciństwie. Pisarz nadal żywo ukazuje dramat rozgrywający się w jego duszy, głowie i sercu w związku z psychicznym i fizycznym znęcaniem się. A także ze strachem, który budzi w nim ten człowiek.

I znów, po raz kolejny Knausgard prezentuje skrajny ekshibicjonizm emocjonalny. Najtrudniejszy w tym wszystkim jest fakt, że pisze o swoich przeżyciach. Nie zataja największych żądz, rozczarowań, ani upokorzeń. Powieść wydaje się być krystalicznie czystą wodą odbijającą jego życie. Większość ludzi opisujących własne doświadczenia stara się je podkoloryzować lub postawić siebie w lepszym świetle. Tutaj tego nie ma. Widzimy wady bohatera, problemy i całkowicie odsłonięte tematy, które dla większości ludzi mogą stanowić tabu.

PIEŚŃ KOGUTA – VIKTOR FISCHL

piesn-koguta-188x300

W „Pieśni koguta” Viktor Fischl opisuje przeżycia starzejącego się doktora, który przeprowadza filozoficzne rozmowy z kogutem Pedro. Ptak jest przeciwieństwem sceptycznego mężczyzny, który po tragicznych przeżyciach utracił wiarę w Boga, ale nie wiarę w ludzi. Pedro jest poganinem wychwalającym słońce i nowy dzień, natomiast doktor naoglądawszy się ludzkiego cierpienia, tego entuzjazmu nie podziela. Jak sam przyznaje staruszek popełnił w życiu wiele błędów, nad którymi rozmyśla, natomiast kogut wyznaje zasadę Carpie Diem i korzysta z chwili bieżącej. Dla niego każdy dzień jest piękniejszy, ponieważ „wczoraj” już nie ma i już nigdy nie powróci. Nawet jeśli kolejny dzień spowoduje, że nie będzie już na świecie ani ptaka, ani jego pana, to i tak będzie pięknie, bo przecież nadejdzie coś nowego.

Choć książka nie jest dużych rozmiarów zawiera wiele wspaniałych mądrości. Jest napisana pięknym stylem i ubogacona głębokimi i ważnymi rozmyślaniami. Odniosłam wrażenie, że właściwie co drugie zdanie mogłoby stanowić wartościowy cytat. Szkoda, że w Polsce Viktor Fischl jest tak mało znany i w polskim tłumaczeniu wydano zaledwie dwie jego książki. To naprawdę wartościowy pisarz i poeta, który urzekł mnie swoją opowieścią.

ŚMIERĆ W RZECE KURA – WŁODZIMIERZ SPASOWICZ

301631_smierc-w-rzece-kura_592

„Śmierć w rzece Kura” Włodzimierza Spasowicza budzi we mnie mieszane uczucia. Tytuł ten można traktować zarówno jako kryminał, jak i literaturę faktu. To zbiór spisanych przemów sądowych dziewiętnastowiecznego rosyjskiego prawnika, który w precyzyjny sposób punktuje przebieg wydarzeń. Widać, że adwokat ma ogromną wiedzę z różnych dziedzin i wie, jak ją wykorzystać. Jego przemowy trwały nawet osiem godzin, co jest nie lada wyczynem. Z drugiej jednak strony w tekstach nie ma ani jednego dialogu. Sprawiło to, że lektura była według mnie trudna w odbiorze.

Pierwsza przemowa, dotycząca właśnie śmierci w rzece Kura była bardzo szczegółowa, analityczna i… niesamowicie długa, przez co, w niektórych momentach mnie nudziła. Za najciekawszą uznaję przemowę w obronie nastoletniej prostytutki, która jest oskarżona o współudział w morderstwie starszego mężczyzny. Spasowicz podczas rozprawy próbował udowodnić, że sposób rozróżniania dobra od zła przez podejrzaną był zaburzony przez wiele czynników zewnętrznych, takich jak surowe wychowanie przez matkę oraz wczesne zejście na nieobyczajną drogę prowadzącą do nierządu.

ŚWIT, KTÓRY NIE NADEJDZIE – REMIGIUSZ MRÓZ

okladka_swit_mroz_front

Powieścią „Świt, który nie nadejdzie” rozpoczęłam moją przygodę z twórczością Remigiusza Mroza. I żałuję.  Żałuję, że tak późno i że nie sięgnęłam wcześniej po książki pióra tego autora. Remigiusz Mróz doskonale oddał klimat przedwojennej Warszawy i półświatka gangsterów. Czytając ten thriller niemal wdychałam papierosowy dym, słyszałam puszczane na gramofonowych płytach utwory i czułam ziąb warszawskich zimowych ulic.

Pisarz bardzo dobrze zobrazował postaci, zarówno te pierwszo jak i drugo planowe, co jest dla mnie niezwykle istotne. Czasami fabuła może nieco kuleć, ale porządny bohater w książce musi być obowiązkowo. Najbardziej polubiłam zadziorną i waleczną Anastazję, choć sam Wilmański, mimo że nie jest w stu procentach pozytywnym bohaterem także mnie ujął.

MILION LAT W JEDEN DZIEŃ – GREG JENNER

milion-lat-w-jeden-dzien

„Milion lat w jeden dzień” to książka interesująca, choć autor w pewnych momentach przesadza z kolokwializmami lub wręcz wulgaryzmami. Ujawnia się w niej niewyszukany angielski humor, kiedy pisze o kręceniu batona przez Ludwika XIV (chodzi o wypróżnianie), czy o bobkach w Wersalu… Gdyby nie te dziwaczne wtrącenia, które wręcz mnie zniesmaczały i odstręczały od lektury, ten tytuł miałby u mnie znacznie wyższe noty. Przecież nawet o robieniu kupy (nawet jeśli chodzi o zostawianie odchodów na posadzce pałacowej komnaty) można pisać nieco bardziej elegancko.

Greg Jenner zebrał całe mnóstwo ciekawostek, które uświadomiły mi jak niewiele zastanawiam się nad pochodzeniem codziennych przedmiotów, które użytkuję. Oczywiście, czasami przemknie mi przez myśl pytanie: „ciekawe kto to wymyślił?” albo „jak to jest zrobione?”, ale do tej pory nie poświęcałam temu zbyt wiele uwagi. Autor nieco bardziej otworzył mi oczy na historię rzeczy, których regularnie używam każdego dnia.

KOSEM. MATKA SUŁTANÓW – SOLMAZ KÂMURAN

kosem

Solmaz Kâmuran w książce “Kosem. Matka Sułtanów” przedstawia pełen przepychu obraz sułtańskich haremów. Nie wszystkie kobiety znajdowały się tam dobrowolnie, ale która z nich nie marzyłaby, żeby stać się obsypywaną drogimi prezentami faworytą władcy, zamiast pomywaczką czy prostytutką u zdesperowanego właściciela gospody czy innego szemranego przybytku?

Świat, w którym przyszło żyć Kosem był pełen namiętności, intryg i zawiści, ale nie ma się czemu dziwić, każda z kobiet sułtana chciała stać się jego ulubienicą i matką następcy tronu. Bardzo mi się podobało, że autorka przedstawiła niektóre rozgrywki głównej bohaterki jako partię szachów. Nie podobał mi się natomiast styl, w którym książka została napisana. Użyty w powieści język był aż do bólu prosty. Według mnie Solmaz Kâmuran nie wykorzystała w pełni potencjału autentycznej postaci historycznej i wspaniałego tła, które można było znacznie szerzej i barwniej opisać. Niewiele jest tam opisów siedziby sułtana, strojów, biżuterii, czy otoczenia. Miałam wrażenie, jakby autorka podeszła do tematu po łebkach i nie przygotowała się do niego merytorycznie. Owszem fakty historyczne są zachowane, ale na tyle, na ile można wyczytać w podręcznikach. Zabrakło klimatu baśni tysiąca i jednej nocy, a szkoda!

DZIADY – ADAM MICKIEWICZ

Adam Mickiewicz w „Dziadach” ukazuje współistnienie świata umarłych i żywych. Dusze przybywają z zaświatów, aby podzielić się z ludźmi swoim doświadczeniem.  Jednym z bohaterów jest duch kochanka. Także Gustaw cierpi w związku z niespełnioną miłością, gdyż jego ukochana poślubiła innego mężczyznę. W okresie powstawania II i IV części dziadów wieszcz również przeżył zawód miłosny. Jego wybranka Maryla Wereszczakówna wyszła za maż za hrabiego Wawrzyńca Puttkamera, co dla Mickiewicza było ogromnym ciosem i rozczarowaniem. W czasach współczesnych Mickiewiczowi, czyli w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku na Litwie obchodzono nadal gusła związane z dziadami, stąd inspiracja poety tym obrządkiem, na którym oparł całą historię stworzonego przez siebie dramatu romantycznego.

W „Dziadach” są ukazane dwie wybijające się postawy – romantyzm (nieszczęśliwa miłość) oraz mesjanizm (Polska jako ukrzyżowany Chrystus cierpiąca za całą Europę). Romantyzm widać  w części  IV, reprezentantem jest Gustaw, natomiast mesjanizm został ukazany w części III poprzez postawę Konrada. Pamiętać jednak należy, że Gustaw i Konrad to ta sama osoba.

Napiszcie w komentarzach, które z tych książek czytaliście i ile tytułów przeczytaliście w listopadzie.