PODSUMOWANIE MAJA – WRAP UP!
Maj się już dawno skończył, mamy prawie połowę czerwca. Czas zatem na podsumowanie miesiąca. No dobra! Czas się przyznać przed sobą. Nie przeczytam stu książek w tym roku i dotrzymam postanowienia noworocznego. Maj chyba był najsłabszy od lat. Przeczytałam dwie książki i dwa komiksy. Oczywiście, wiem, to nie są wyścigi! Ale naprawdę chciałabym więcej czytać, zwłaszcza, że bardzo lubię to robić. Jedną z książek czytałam prawie cztery tygodnie, to też mój niechlubny rekord, którego dawno nie pobiłam… No cóż, bywa i tak. Zapraszam na bardzo skromny majowy wrap up.
Zaskoczenie miesiąca:
Z ARCHIWUM X – OFICJALNA KONTYNUACJA SERIALU
Z komiksami od lat nie miałam nic wspólnego i szczerze mówiąc nie przepadam za tą formą przekazu i odbioru treści, ale tym razem wciągnęłam się bez reszty! Do tego stopnia, że przedstawione w nich przygody… śniły mi się w nocy. To dwa, wspaniale ilustrowane tomy – „Wyznawcy” i „Żywiciele” w twardych oprawach. Muszę przyznać, że są bardzo ładnie wydane. Twórcami są, wspomniany wcześniej, Chris Carter oraz Joe Harris natomiast rysunki wykonał Michael Walsh. Dodatkowo zawierają pojedyncze ilustracje autorstwa Carlosa Valenzuela, które znajdują się przed poszczególnymi rozdziałami.
Rozczarowanie miesiąca:
Brak
Pozostali:
KASACJA – REMIGIUSZ MRÓZ
„Kasacja” Remigiusza Mroza to pierwsza cześć przygód prawniczych Joanny Chyłki i Kordiana Oryńskiego, zwanego przez Chyłkę Zordonem. Bardzo podobała mi się skomplikowana fabuła z zakończeniem, którego się nie domyśliłam w ciągu czytania powieści oraz poczucie humoru, które mimo mrocznej historii ujawniało się niemal na każdej stronie. Autor bardzo dobrze wykreował bohaterów. Teksty Chyłki były po prostu fenomenalne i szczerze mówiąc z jednej strony chciałabym spotkać ją w prawdziwym życiu, a z drugiej bałabym się jej nacisnąć na odcisk. Oryński mimo swojej ciapowatości i spolegliwości też miał swój urok.
HISTORIA ŚWIATŁA – JAN NĚMEC
„Historia światła” to książka, którą bardzo długo czytałam, bo prawie cztery tygodnie. Wcale nie chodzi o to, że mnie nudziła, albo nie była wciągająca. O nie! Historia Františtka Drtikola jest bardzo ciekawa, a że trochę interesuję się fotografią, to tym bardziej temat był atrakcyjny. Szkopuł w tym, że Jan Němec użył drugiej osoby, to znaczy pisał o Drtikolu, w taki sposób: kiedy byłeś mały zrobiłeś… w szkole nauczyłeś się… ta kobieta z tobą igrała… itp. Zupełnie nie mogłam się przestawić na taki styl, wiedząc, że czytam o nieżyjącej już postaci historycznej. Mimo że zastosowanie drugoosobowej narracji jest interesującym zabiegiem ciężko było mi się skupić na odbiorze lektury.