21. Krakowskie Targi Książki – Podsumowanie, autografy, książki, zdjęcia
W miniony weekend wybrałam się na 21. Krakowskie Targi Książki. Harmonogram spotkań z autorami był opublikowany dość późno, dlatego nie decydowałam się na wzięcie urlopu, bo po poprzedniej edycji wiedziałam, że najbardziej interesujący mnie pisarze zapewne i tak pojawią się w sobotę lub niedzielę.
Przygotowania, dojazd, nocleg
Wcześniej spakowałam egzemplarze do podpisu, żeby nie musieć kupować książek, które już mam. Organizatorzy udostępnili całkiem przyjemną aplikację, która pomogła mi sprawnie pozaznaczać nazwiska osób, z którymi chciałam się spotkać i sprawdzić, na których stoiskach będą obecni. Aplikacja ta miała jednak przypominać o spotkaniu 15 minut wcześniej, niestety u mnie tej funkcji nie spełniła. Powiadomienie nie działało na moim telefonie.
Dzięki serwisowi Booking.com zarezerwowałam hostel w dobrej cenie oraz świetnej lokalizacji (kilka minut pieszo do rynku). Miejsce było też dobrze skomunikowane z centrum wystawowym EXPO, w którym odbywały się targi. Do Krakowa dojechałam Polskim Busem, który wprawdzie jest tani, ale bardzo niewygodny, ze względu na niewielką przestrzeń na nogi. Przy takim czasie podróży było to wyraźnie odczuwalne. Następnym razem zdecyduję się na nieco droższy, ale bardziej komfortowy pociąg.
Organizacyjne niuanse, które psuły nastrój
Na miejscu poruszałam się tramwajami, autobusami oraz na pieszo. Niestety w tym roku nie było bez płatnych biletów na transport publiczny dla odwiedzających targi. Szkoda!
Jestem osobą palącą, więc około miesiąca przed targami spytałam się organizatorów, czy będzie możliwość wyjścia na zewnątrz na jednym bilecie lub, czy jest przewidziana palarnia. Dostałam następującą odpowiedź:
„Szanowna Pani, bilet wstępu uprawnia do jednorazowego wejścia na Targi. Niestety, z przyczyn technicznych, nie przewidujemy stworzenia miejsca dla palących na terenie EXPO Kraków”.
Ponieważ wiedziałam, że spędzę tam kilka ładnych godzin, szukałam jakiegoś rozwiązania i znalazłam — karnet czterodniowy, który uprawniał do wychodzenia i wchodzenia wielokrotnie bez konieczności ponownego odczekania w bardzo długiej kolejce. Koszt karnetu to 21 zł. Koszt biletu normalnego na pojedyncze wejście to 8 zł. Wcześniej otrzymałam akredytację blogerską, jednak obowiązywała ona tylko na pojedyncze wejście, więc karnet był dla mnie wygodniejszą opcją i z niej skorzystałam. Szczerze mówiąc, nie rozumiem tego rozwiązania, skoro blogerom przyznaje się bilet czterodniowy, czemu jest on wydawany w pojedynczych wejściówkach, skoro karnet jest za darmo, ale, jak to mówią, darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Jakież było moje zdziwienie, że mimo negatywnej odpowiedzi, którą otrzymałam 4 października, miejsce dla palących zorganizowano. Niestety był to mały skrawek otoczony barierkami, w którym maksymalnie mieściło się 5 osób wyznaczony na… wyjściu z targów. Przy wąskim wyjściu mieliśmy zatem: jedyną drogę na zewnątrz, parkomat, do którego stała ciągle kolejka, bankomat, ochroniarza, palarnię i wejście powrotne dla osób palących i tych z karnetami czterodniowymi. Było to dość niebezpieczne rozwiązanie, bo nie dość, że palący ciągle dmuchali na wychodzących, przez co chwilę wywiązywały się pyskówki i kłótnie, to jeszcze przejście było bardzo wąskie i co chwilę się torowało. Nie wiadomo co by się stało, gdyby tam ktoś zasłabł, albo wybuchłaby jakaś panika. Na szczęście do tak skrajnych przypadków nie doszło, ale nie zmienia faktu, że było to dość niebezpieczne.
Szkoda też, że nie dostałam prawidłowej informacji w sprawie palarni i zainwestowałam w karnet, mimo że miałam bezpłatną akredytację. No trudno, to nie był aż taki wielki problem.
Gotowi do startu… start
W sobotę około 10.00 rozpoczęłam przygodę z targami. Oddałam kurtkę do szatni, do bardzo niemiłego pana, który warczał na wszystkich i wyruszyłam na polowanie. Myślałam, że zacznę od Pani Beaty Pawlikowskiej, ale kolejki mnie zniechęciły, a nie była to autorka, o której autograf chciałam walczyć. Zrobiłam spokojne okrążenie między stoiskami. I to było pierwsze i ostatnie spokojne przejście przez halę targów w sobotę.
Z minuty na minutę przybywało coraz więcej ludzi i robiło się coraz goręcej. Zarówno do stoisk, jak i do sal ustawiały się gigantyczne kolejki, co z jednej strony powinno cieszyć, że pisarze i książki budzą tak duże zainteresowanie, ale w pewnym momencie nie można było nawet obejrzeć książek przy stoiskach, bo, albo były oblegane przez fanów, stojących w kolejce po autograf, albo tłum tak napierał, że ciężko było wyjść z tej fali ludzi.
Największym minusem tych targów jest zbyt duża ilość stoisk targowych. Może zabrzmi to dziwnie, bo przecież im więcej książek tym lepiej, ale nie, nie w tym przypadku. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jest aż tyle wydawnictw religijnych i o ile mi one w zupełności nie przeszkadzają, to czy wszystkie muszą się wystawiać na targach książki? Przejścia między stoiskami były dość wąskie, nie było przestrzeni dla tych, którzy chcieli się zatrzymać, albo dla tych, którzy chcieli stać w kolejce, przez co w efekcie cierpieli ci, którzy po prostu zamierzali gdzieś przejść.
Gigantyczne kolejki
Oczywiście sama także stałam w kolejkach. Na targi pojechałam między innymi po autografy. Największą kolejką, w której wytrzymałam, była ta do Camilli Lackberg. Stałam w niej ponad dwie godziny w totalnym ścisku, czując, że tłum zaraz mnie zgniecie. Ludzie byli wściekli na organizację kolejki, bo brakowało porządku, barierek i kogoś, kto zapanowałby nad taką ilością osób. Dwoje ochroniarzy próbowało jakoś nad tym wszystkim czuwać, ale słabo im to wychodziło. Najpierw zostali wpuszczeni dziennikarze (poza kolejką), co było bardzo niesprawiedliwe. Przecież konferencja prasowa powinna odbyć się w innym terminie, a nie w godzinach wyznaczonych na spotkanie z czytelnikami. Dopiero później byli wpuszczani fani (po 5 osób!). Dowiedziałam się, że na tę część dla mediów dostało się też kilku blogerów i oni mogli zrobić sobie zdjęcie z pisarką i chwilę do niej zagadać. Podpisywanie książek miało trwać od 14 do 16.00, a pierwsi czytelnicy mogli się dostać do autorki dopiero przed 15.00. Zostałam niestety rozdzielona z moim narzeczonym, który miał mi zrobić zdjęcie, bo byliśmy wpuszczeni w osobnych turach (ja z książką, on jako fotograf bez książki). Okazało się, że trzeba było już mieć przygotowaną otwartą książkę, nie można było dostać dedykacji, zrobić sobie zdjęcia, ani zamienić słowa z autorką oprócz „Hello” oraz „Thank You”. Poświęciłam ponad dwie godziny stania dla dziesięciu sekund spotkania z Camillą Lackberg i „taśmowego” autografu – jednego — bo więcej książek podpisać nie można było. Przy okazji usłyszałam różnego rodzaju wyzwiska i epitety, które kolejkowicze wymieniali między sobą. Kultura pełną gębą!
Polowanie na autografy i zdjęcia
Pisarzami, których spotkałam w ciągu dwóch dni targów i od których otrzymałam autograf byli:
- Prof. Jerzy Bralczyk
- Zygmunt Miłoszewski
- Michał Witkowski
- Jakub Małecki
- Camilla Lackberg
- Zośka Papużanka
- Kamil Janicki
Zdobyłam autograf także od Jerzego Stuhra oraz Tomasza Sekielskiego, a zdjęcie zrobiłam sobie z Magdaleną Różdżką.
Jestem zadowolona ze wszystkich spotkań, bo z każdym pisarzem, oprócz wspomnianej już Camilli Lackberg mogłam zamieścić parę słów. Spotkania te, mimo uciążliwych kolejek i napierających tłumów napełniły mnie pozytywną energią i wywołały wspaniałe emocje.
Oto książki, na których mam autograf pisarza, niektóre autografy zbieram wspólnie z narzeczonym.
Prof. Jerzy Bralczyk
Kamil Janicki
Camilla Lackberg
Jakub Małecki
Zygmunt Miłoszewski
Zośka Papużanka
Tomasz Sekielski
Jerzy Stuhr
Michał Witkowski
I to, co w targach najważniejsze – kupowanie książek
Książki spokojniej mogłam kupić dopiero w niedzielę, w sobotę udało mi się tylko zdobyć egzemplarze do autografów. Strasznie się cieszę z moich nowych nabytków, nawet udało mi się zrobić miejsce dla nich na półce, oddając stare egzemplarze na osiedlową półkę z wymianą książek.
Książki zakupione do autografów:
- Czarownica — Camilli Lackberg
- Zapach Suszy — Tomasz Sekielski
- Moje smoki na dobre i złe — Jerzy Stuhr
- Damy Polskiego Imperium — Kamil Janicki
- 500 zdań polskich — Jerzy Bralczyk
Nie samymi autografami jednak człowiek żyje. Skusiłam się też na tytuły autorów, od których nie brałam podpisów.
- Na stoisku SQN skorzystałam z promocji 3 za 2 i kupiłam „Exodus”, „Margo” i „Drobinki Nieśmiertelności”
- Na stoisku Bosz jak co roku kupiłam pięknie ilustrowane wydanie do kolekcji, tym razem o świętych i biesach.
- Na stoisku Książkowe Klimaty, wydawnictwa, z którym współpracuję, od przemiłej Pani Magdy, otrzymałam książkę „W ciemność” do recenzji.
W sumie z targów przywiozłam dziewięć książek, oto i one:
Podsumowanie — czy warto?
Czy żałuję, że pojechałam na targi książki do Krakowa? Zdecydowanie nie! Emocje, które towarzyszą spotkaniom autorskim, nieco niwelują niesmak związany ze słabą organizacją. Sądzę, że gdyby tę imprezę przenieść do większej przestrzeni, albo ograniczyć liczbę stoisk byłoby to niesamowite wydarzenie, pełne wspaniałych czytelniczych chwil, a tymczasem jest to jedno z niewielu miejsc, w których, dzięki tłumowi wbijającemu łokcie w plecy, odechciewa mi się kupowania książek.